niedziela, 20 kwietnia 2014

Wielka Radość

Nadeszły święta Wielkiej Nocy. Z tej okazji chcę podzielić się z Wami pewnym wspomnieniem z mojego dzieciństwa, które wciąż we mnie żyje - na tyle intensywnie, że przywołuję je w pamięci co roku.

Kiedy byłam małą dziewczynką, tak małą, że nie wiedziałam jeszcze, o co w ogóle w całych tych świętach chodzi, co roku w Niedzielę Wielkanocną odwiedzał nas - mnie i mojego starszego brata - Dziadek. Mieszkaliśmy na wsi, więc czasem ja wyprzedzałam Go, wybiegając na ganek w samej piżamie. Nie przychodził sam. Zawsze dźwigał ze sobą wielki karton wyłożony kawałkami trawy i świeżymi mleczami. Ze środka wyglądały małe króliczki, zabrane z podwórkowych klatek przy naszym domu. Zawsze strzegły jakichś słodkości - kiedy sięgałam ręką do kartonu, trafiałam na czekoladowe pisanki, kolorowe baranki i lizaki. Najpierw wyciągałam jednak małe, puchate króliki, żeby móc przytulić się do nich i cieszyć się z obecności tych pociesznych stworzonek. W końcu nie codziennie mogły przebywać bezkarnie w moim łóżku. Dziadek życzył nam wesołych świąt i odchodził do swoich spraw. Babcia śmiała się, rodzice kiwali głowami, jednak nigdy nie zabraniali nam odprawiać tego corocznego rytuału. Potem wychodziłam z moimi nowymi przyjaciółmi na podwórko i pozwalałam im się cieszyć wolnością, puszczając je wolno na trawę. Obserwowałam, jak kicały wśród kwiatów i zajadałam czekoladowe jajka. To był najpiękniejszy dzień każdej Wiosny.

Od tamtego czasu minęło parę lat, opuściliśmy nasz dom na wsi, ja trochę urosłam - ba! Nie jestem już dziewczynką, tylko kobietą. Zamiast małych królików mam w kartonie książki, niektóre trochę pożółkłe - tak wiele z nich dorastało wraz ze mną... Nie wypada mi cieszyć się z takich głupot, choć całe życie obiecuję, że będę robić takie same niespodzianki swoim własnym pociechom, jeśli będę je posiadać. To wspomnienie wraca do mnie, za każdym razem, kiedy siadam do wielkanocnego stołu z rodziną i obracam w dłoniach malowane własnoręcznie pisanki - symbol nowego życia, nowej drogi, nowych historii. Może to znak, by porzucić to wspomnienie... Nie! Nigdy w życiu. W tym roku jest ono szczególnie żywe, bo to pierwsza Wielkanoc bez Niego...

Bardzo trudno jest przeżywać takie momenty. Zawsze w środku wiercą się złe myśli, ciągnie w dół... Przy naszym świątecznym stole gości w tym roku wiele napięć, co niekoniecznie dobrze odbija się na atmosferze panującej w domu. Nie przeszkadza mi to jednak cieszyć się innymi cudami, które dzieją się obok na moich oczach.

W tym momencie chciałabym bardzo podziękować za Waszą obecność. Ostatni czas był dla mnie bardzo ciężki, także w życiu prywatnym, a mimo to odnalazłam się w tym dziwnym chaosie. Udało mi się poprowadzić kilka świetnych warsztatów i poznać fantastycznych ludzi. Dostałam też parę wyjątkowych maili. Na wszystkie skrzętnie odpisuję i cieszę się, że to, co robię, nie rozpływa się w powietrzu, ale odbija się szerszym echem. Może brzmi to trochę patetycznie, ale jestem naprawdę wzruszona.

Życzę Wam Wielkiej Radości w te Święta i pięknych wspomnień. Dbajcie o nie.

Angelika

niedziela, 13 kwietnia 2014

Co się zdarzyło w siedzibie Stowarzyszenia...

Roman Kura od pewnego czasu nie wypełniał odpowiednio swoich obowiązków, dlatego jego właściciel postanowił go ukarać. Kazał oblać go białą farbą, by całe stado wiedziało, że kogut jest nieudacznikiem i fleją.


Romanowi było to w sumie obojętne, bo był tylko kurą. Nieświadomy zbliżającej się zagłady, przechadzał się beztrosko po Twórczym Polu, obserwując działania okolicznych malarzy.


Czekał go jednak straszny los...


Postanowiono przeznaczyć go na rosół.
Rzeźnicki nóż był coraz bliżej...


I bliżej...


I jeszcze bliżej...


Dokładnie w ostatnim momencie, gdy Roman miał zostać pozbawiony piór, na ratunek nadciągnęła tajemnicza dama o imieniu Klaudyna.

Klaudyna nie chciała ujawniać swojego profilu, była bowiem brzydka jak noc. Bała się, że Roman jej nie pokocha.


Roman za to, pragnąc przypodobać się swojej Wybawicielce, udał się do pobliskiego studia tatuażu i trzasnął sobie łowickie wzory na całym kuprze, wydając wszystkie oszczędności z czasów Kurnika.


Zabrał tam również Klaudynę. Makijaż dodał jej urody i nie wyglądała już jak potwora. Roman pokochał ją prostą, ale szczerą miłością.


Klaudyna i Roman pobrali się więc i udali w sentymentalną podróż poślubną dookoła Szafy Grającej, by razem słuchać jazzu.


W wersji alternatywnej Roman kończy pod nożem, a jego resztki zjada Kot, ale na to spuśćmy zasłonę milczenia.


czwartek, 10 kwietnia 2014

Po warsztatach na wiosennym Toruniu z Pasją

Przyznam, że ostatnio ledwo wyrabiam się z relacjonowaniem tego, co się u mnie twórczo dzieje. Jest tak kolorowo i wiosennie, że najchętniej malowałabym całymi dniami, kątem oka zerkając na promienie słoneczne wlewające się do mieszkania jak z dzbana płynnego miodu. W Krakowie złapałam bardzo dużo energii. Do tej pory siedzi we mnie jak w wielkim balonie. Czadowe uczucie.
Zaraz po powrocie prowadziłam kolejne warsztaty w ramach wiosennej edycji Torunia z Pasją. Zostawiam więc Was z porcją zdjęć z tychże i wracam wydeptywać nowe ścieżki twórcze.

A! Warsztatowiczki takie zdolne, prace takie piękne..










Dziękuję :)


czwartek, 3 kwietnia 2014

Wiosenny Toruń z Pasją!



Zapraszam Was na kolejną edycję Torunia z Pasją! Po raz drugi poprowadzę warsztat z technik decoupage, tym razem w świeżej, wiosennej odsłonie (KLIK!). Będą z nami żywe, soczyste kolory, którymi będziemy się bawić, łączyć je ze sobą i przelewać życie w stare przedmioty. 

Spotykamy się w tę niedzielę. Zostały jeszcze ostatnie miejsca! Zapraszam ciepło.

 Do zobaczenia!
 Angelika

wtorek, 1 kwietnia 2014

Migawki z warsztatów w Krakowie

 Kilka zdjęć z moich warsztatów papiero-przetwórczych w Krakowie. Robiliśmy biżuterię ze starych plakatów i banerów. 
Kreatywny recykling to jest to.


Powstały między innymi takie cuda.


S ł o i k na dobre słowa i myśli :)





Naczelna mądrość SLOTowa :)


AHOJ! Trzymajcie się koniecznie kreatywnie!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...